Quantcast
Channel: bagladyshop
Viewing all 76 articles
Browse latest View live

piracki naszyjnik

$
0
0
Miało być calkiem na czarno, tak jak ostatnio niemal co dzień. Nie wyszło. Powód jest jak najbardziej trywialny- nie znalazłam czarnych klapek (klapków:)??). W bałaganie,  z rzadka zwanym także moim mieszkaniem, znalazłam tylko różowe . A reszta dobrała się sama. Staropolskim zwyczajem chwyciłam torbę pod kolor butów i ałtfit gotowy. Bez zbędnej filozofii...
ps. a naszyjnik piracki, bo każda czaszka Tolowi kojarzy się jednoznacznie:).
ps. a tutaj trochę "dóbr osobistych" na sprzedaż:)
spodnica z uciętej sukienki- new look bluzka- h&m, klapki-tamże, torba- house %, okulary-accesorize %





trzeba mieć plecy...:)

$
0
0
To chyba najbardziej problematyczna sukienka w mojej szafie. Ale ma taki piękny tył, że nie mogłam jej nie kupić:).
Wypadałoby jednak przymierzać ciuchy przed zakupem, nawet przecenione ciuchy... W domu okazało się, że sukienka jest fajna, owszem, ale chyba dla kogoś z 5 razy większym biustem i dużo niżej położonym niż mój:). Pierwsze co zrobiłam po przymiarce, to napisanie wiadomości do Agnieszki, która już wcześniej rozpracowała tę sukienkę. Nie słuchałam jej jednak zbyt dokładnie,bo skróciłam tylko białą część i teraz widzę, że czeka mnie jeszcze jedna przeróbka żeby kiecka leżała idealnie.
 Nic to- zrobi się, a plecy ma mega fajne tak czy siak:).








starość nie radość:)

$
0
0
Starzeję się chyba, bo już nie mogę znieść dredloków na swej głowie dłużej niż kilka dni.
Obecnie pisząc tego posta znowu mam je na głowie, ale zapewne za kilka dni ponownie wylądują w pudełku na szafie.
Nie sądziłam, że ta chwila sie wydarzy, ale nawet zaczynam akceptować swoje włosy. Oczywiście nadal szkoda mi czasu na wszelkie zabiegi typu codzienne mycie, suszenie, układanie, tonerowanie itp., ale wykonuje je z coraz mniejszą niechęcią. Niechby tylko ktoś wymyślił sposób na trwały różowy/czerwony/rudy kolor włosow to moje koty świadkiem- dredy sprzedam czym prędzej:).
ps. a tutaj cały czas moje aukcje allegro:)



już od dawna (prawie) skończony, ale jakoś nie było okazji do pokazania tyłu:)))

czystki szafowe

$
0
0
Lato jest fajne. To bez wątpienia moja ulubiona pora roku. Ale jak pewnie większość odetchnęłam z ulgą , gdy przyszło ochłodzenie. Tym bardziej, że ochłodzenie jest w tym przypadku mało odpowiednim słowem:). Ale o ile przyjemniej jeździ się rowerem przy dwudziestu kilku stopniach niż w 30 stopniowym upale. A to akurat ma dla mnie znaczenie ogromne, bo ostatnio rower jest moim głównym środkiem lokomocji.
Wielką zaletą tej "zniżki" pogodowej jest to, że jakoś łatwiej mi się ubrać przy takiej pogodzie. Mogę założyć zarowno długą sukienkę,  jak i dlugie spodnie i oba te wybory będą ok. Już mi się trochę zatęskniło do spodni, bo ile można w sukienkach chodzić:)?
Ostatnio w szale wyprzedaży allegrowych wpadłam na pomysł  mocnego uszczuplenia zawartości swojej szafy z długimi sukienkami. Niestety na dzień dzisiejszy chyba nie potrafię żyć bez ok. 30 egzemplarzy. Ale patrząc na tempo i łatwość z jaką pozbywam się nienoszonych ciuchów, myślę, że to tylko kwestia czasu aż dobiję do 20 tych naj, a resztę puszczę w świat. Póki co dojrzewam do tej decyzji nosząc spodnie.


bluzka- nershka %, buty- gdzies w necie:), spodnie- stradivarius, kolczyki-allegro, okulary- brylove.pl 






dresy kontra maxi dressy

$
0
0
Nie będę ściemniać-widok mnie w spodniach dresowych zszokował wczoraj wielu:). Nawet mojego męża, chociaż na jego obliczu widziałam raczej radość, walczącą z ogromnym zdziwieniem.  Chyba nie przypuszczał, że jego spodnie, które zaanektowałam jakiś czas temu, kiedykolwiek ujrzy publiczność szersza niż listonosz czy pani ze sklepu pod blokiem.
A jednak! Wyszłam "tak" do ludzi i już stwierdziłam, że maxi dressy niech  się schowają - dresy to dopiero wygodny strój! Na liście moich zakupów pojawiły się właśnie 2 pary spodni dresowych w różnych kolorach. Ale bez obaw- długie sukienki też są fajne i nadal je darzę szczerym uczuciem uwielbienia :).
Właściwie to miałam się dzisiaj skupić na mojej koszulce. Ale zapewne każdy kto kiedykolwiek miał warkocze/dredloki/corny /dredy czy inne plecionki, wie że pierwszym zadawanym na widok takiego osobnika pytaniem jest: "czy to się myje?"... No to moja koszulka jest odpowiedzią na te "wątpliwości":).

spodnie- ofensywa, buty- sequin shoes, okular- accesorize, 










że

$
0
0
Trochę nie ogarniam blogowej rzeczywistości. Rzadko ostatnio w niej bywam. Właściwie ograniczam swoją obecność do przejrzenia kilku ulubionych blogów z  listy obok. I jakoś dziwnie mi z tym dobrze:).
 Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu wydawało mi się, że bez bloga żyć nie mogę. Ale z drugiej strony wydawało mi się, że nie mogę żyć bez o wiele większej ilości rzeczy .
A tu proszę- okazuje, że da się, i że wcale za wiele do szczęścia mi nie potrzeba. I chyba właśnie ta świadomość sprawiła, że tak rzadko tu bywam. Bo przyznaję bez bicia, że długie kolorowe kiecki wiszą w szafie i już trochę się zakurzyły od nienoszenia, kilogramy biżuterii także zmieniają swoją wagę... i właścicieli.
No ale stwierdziłam, że ze zwyczajnej przyzwoitości wypadałoby dać znać, że ten blog jeszcze nie umarł, bo chyba jeszcze nie umarł. Ale głowy za to nie daję, bo ostatnio nie mogę dać głowy za nic:).
I tak się waham od jakiegoś czasu czy dalej tutaj coś wrzucać, czy nie. Bo ani jakoś szczególnie fajnie ostatnio nie wyglądam (nie no dobra- ja zawsze wyglądam fajnie:)), ani nie jest tak kolorowo jak kiedyś.
 Ale w sumie przecież to miejsce miało być tylko "dokumentacją" tego jak wyglądam na co dzień.
 Bez większej ideologii, bez ściemy... no to niech będzie tylko i aż tym.




[sic!]

$
0
0
Miało być dzisiaj o czymś innym, ale na szczęście odwiedziłam bloga Rurzowej i natknęłam się na komentarz o tym, że ponoć rzeczona Rurzowa wygląda jak moja młodsza siostra.
No przepraszam bardzo! Jak to młodsza, ja się pytam? Rozumiem siostrę bliźniaczkę ale młodszą? Komentarz zapewne miał na celu z lekka urazić Olę, ale to chyba ja się poczułam bardziej urażona, bez kitu... :)






dzień świra czyli momenty

$
0
0
Zapewne każdy kto mnie zna łatwo się domyśli, że świr w tytule nie jest użyty przypadkowo:).
Jeszcze kilka dni temu, ba! nawet wczoraj nie spodziewałam się, że cokolwiek w tym miejscu się pojawi. Ale wiecie jak to jest... gdy człowiek wstaje rano, za oknem  pada deszcz albo świeci słońce, w zlewie leży sterta niepozmywanych naczyń, dzień zapowiada się marnie- bo wizyta w Urzędzie skarbowym chyba nikogo nie cieszy, ale mimo to jest dobrze:). I ja tak własnie dziś miałam- wyprzedziłam budzik, budząc się o 10:05, otworzyłam oczy, i pierwsza  myśl jaka mi przyszła do głowy, tak kompletnie  znikąd i bez powodu, to nieodparta pewność, że od dziś w moim życiu  będzie wszystko jak należy... Bo przecież nie może być inaczej:). I nawet sterta brudnych naczyń w zlewie nie przeraziła mnie na tyle żeby wyprzeć te myśli z głowy.
Potem włączyłam nowa płytę Mariki, umówiłam się z siostrą i mamą, a  wybiegając z domu pomyślałam, że w sumie czemu nie zrobić fotek na blogaska:)? Fotki są, post jest, no a poza tym nieśmiało przyznaję, że  stęskniłam się za Wami :).
 Jest także wiara, że będzie jak w piosence Mariki "Momenty"-posłuchajcie koniecznie :)





zima zgubionych rękawiczek

$
0
0
Jest kilka rzeczy, które powtarzam od lat, i które im częściej sobie powtarzam, tym mocniej w nie wierzę .  Od zawsze twierdzę, że spotykam na swej drodze samych fajnych ludzi, i że nigdy nie choruję.
Z tym drugim bywa różnie, ale z ręką na sercu- poważniejsze choroby, trwające dłużej niż 2-3 dni zdarzyły mi się w ostatnich 10 latach może z 2 razy.
Niestety mam też tendencje do powtarzania kilku słów, które im częściej powtarzam, tym częściej stają się ciałem:). I tak jest np. z hasłem, że mam więcej szczęścia niż rozumu. Ale odkąd usłyszałam od pewnej bardzo mądrej osoby, że to bardzo źle tak mówić o sobie- walczę z tym i osiągam nawet pewne sukcesy w tej kwestii. Drugim zdaniem, którym sama siebie charakteryzuje jest to, że potrafię zgubić wszystko bez ruszania się z miejsca. I tak jest i tej zimy... Nie pamiętam ile rękawiczek już zgubiłam, na szczęście większość się odnalazła. Ale nie raz i nie dwa szłam w najgorszy mróz w jednej rękawiczce, drugą rękę chowając w kieszeni kurtki. Pod choinkę dostałam od kolegi rękawiczki do obsługi smartfona(genialny wynalazek-zaprawdę powiadam Wam!), i zamierzam ich pilnować jak oka w głowie. To jednak troszeczkę wstyd, żeby 27-letnia baba gubiła więcej rękawiczek niż 4-letni chłopczyk:).





rodzina to podstawa

$
0
0
Uwielbiam dresy. Właściwie to nie wiem od kiedy zapałałam do nich tak wielkim uczuciem uwielbienia, ale jakiś czas temu postanowiłam, że koniecznie muszę kupić parę idealną- czyli grafitowe dresiki, nie za luźne, nie za wąskie. Udało się po kilku tygodniach poszukiwań (przyznam szczerze, że trwało to tyle, bo nie przykładałam się do nich zanadto:)) znaleźć takie w h&m na dziale bieliźnianym, homłerowym czy jak to się tam zwie. Najlepsze, że kosztowały tylko 39,90, więc od razu wiedziałam na co wydać bon, który dostałam od ziomeczka pod choinkę :).
Ku mojemu zdziwieniu, ja nosząca dresy nie spotkałam się ze zbyt wielka aprobatą rodziny.
 Gdy kilka dni temu  wybrałam się z mamą i siostrą na miasto, w pewnej bardzo ważnej sprawie, po powrocie do domu usłyszałam od siostry pogardliwe prychnięcie: "szafiarka...",
mama rzekła: " no dzisiaj to się faktycznie słabo ubrałaś, trochę mi było wstyd z tobą iść na miasto",
następnie babcia dodała swoje trzy grosze: "i jeszcze ta kieszeń urwana* przy kurtce- trochę jak lump wyglądasz...". Tylko Samotny Nawigator zza ciemnej szyby docenił mój nowy look:)).
Zawsze powtarzam, że wsparcie ze strony rodziny to rzecz najważniejsza !

*babcia się zlitowała i kieszeń doszyła :)




nie wierzcie meteorologom :)

$
0
0
Plan był następujący:  z dniem 21 marca przychodzi do naszego pięknego nadwiślańskiego kraju wiosna. Wiecie- taki standard- ptaszki śpiewają, kwiatki kwitną, słonko świeci itd.  Taka wiosna jak z kiczowatej pocztówki wielkanocnej.  A z wiosną powracam i ja na gościnne łono blogosfery. 
W końcu nowa karta do aparatu się znalazła, fioletowa ściana zaistniała (żadne moje mieszkanie nie może bez niej istnieć:)), dni są coraz dłuższe, co jest równoznaczne ze sprzyjającymi okolicznościami do robienia zdjęć i nawet pojawiła się chęć powrotu. Tylko wiosna nie dopisuje. Ale stwierdziłam, że w ramach jej zaklinania będę nosić lekkie kurteczki (mamo! żartuję:)) i robić zdjęcia na blogaska. No więc jestem, i obiecuję, że następnym razem nie wspomnę słowem o pogodzie :).  

bluza-adidas, spodnie, top-h&m

...z szafy

$
0
0
Tak trochę ni z tego ni z owego pojawiam się i znikam. I tak trochę  robię to wbrew powszechnie panującym w szafiarskim światku trendom- zamiast robić wypasione sesje, tak samo wypasionymi lustrzankami ja, zważywszy na leciwy wiek ;) i bóle pleców ( lustrzanka jest straaaasznie ciężka!) wybieram aparat w telefonie. I tym własnie telefonem dokumentuję to jak dziś wyglądam.
I jest trochę tak jak za dawnych dobrych lat (to już ponad 5 lat!), kiedy o to właśnie chodziło w szafiarskim blogowaniu - o autentyczne fotki fajnych dziewczyn (nie, że ja- Boże broń:)), które chętnie się odwiedzało na ich blogach, i z którymi niejednokrotnie piło się kawkę w realu, albo miało się chęć ją wypić.
 Bo tak sobie myślę, że fajniej być blogerem-człowiekiem z krwi i kości, i z cieniami pod oczami, niż wyszfotoszopowanym tworem, którego na ulicy nie sposób rozpoznać.
Takie oto naszły mnie przemyślenia   w ten piękny czerwcowy dzień, powróciwszy z plaży nad Wisłą znajdującej się po jedynej słusznej stronie tejże ;).

T



bez obciachu :)

$
0
0
Jestem wielka fanką komunikacji miejskiej. Ale jak tylko nadchodzi wiosna, śnieg topnieje, a deszcz nie pada 24 godziny na dobę, wówczas z ogromną przyjemnością przesiadam się na rower, który staje się  moim głównym środkiem transportu.. A odkąd mam swój własny piękny rower miejski* (a nie męskiego górala ;)) i fotelik dla Tola na bagażniku, to właściwie nie ma dnia bez przejażdżki rowerowej.
No chyba, że pogoda nie dopisuje, ale i na to znalazłam sposób, zakupiwszy pelerynę przeciwdeszczową, która BTW wzbudza salwy śmiechu wśród moich koleżanek.
Jednak problem z rowerem jest taki, że strój, który zwykle przywdziewam do jazdy jest- powiedzmy to sobie szczerze- mało wyględny:). Owszem zdarzyło mi się jechać rowerem w maxi sukience i w butach na obcasie, ale raczej z konieczności, a nie z własnego wyboru.
Zwykle jednak wyglądam jak poniżej- spodnie dresowe, klapki (tak, przyznaję się- jeżdżę na rowerze w japonkach :)) i jakaś w miarę wyglądająca "góra". Tak żeby nie było obciachu :).
*na który zarobiłam własnymi ręcami ;).



o dziadowaniu i wysokich obcasach :)

$
0
0
Spodnie dresowe wszelkich krojów i kolorów darzę nadal szczerym uczuciem, ale nie wyobrażam sobie chodzić w nich non stop. Chociaż są mega wygodne, to jednak ich podstawową wadą jest to, że łatwo można zapomnieć o kontrolowaniu swojej wagi podczas ich częstego noszenia:). Są luźne,  więc nawet się człowiek nie obejrzy, a tu nagle pojawiają się nadprogramowe kilogramy. Ja na szczęście jestem w pełni świadoma tego faktu i spodnie dresowe przywdziewam równie często co "normalne" dżinsy :).
Kontrola musi być !
Inna sprawa, że należę do kobiet, które uwielbiają sukienki, wysokie obcasy itp. wspaniałości. I o ile bez spodni dresowych w mojej szafie świetnie sobie poradzę (radziłam sobie przez wiele lat), to już bez sukienek i wysokich butów już niekoniecznie. Dlatego po dniu "dziadowania" w dresach i klapkach musi być dzień wysokoobcasowy- no nie ma innej opcji po prostu:)!





Saska Kępa zielenieje...

$
0
0
...nie da się ukryć, że tak własnie od pewnego czasu jest.  Cała Warszawa zielenieje , ale jako lokalny patriota pozwoliłam sobie wymienić z nazwy (i jednocześnie zacytować utwór Vavamuffin) moje obecne miejsce zamieszkania.
Niewątpliwie do wspomnianego  miejsca pałam miłością prawdziwą i długotrwałą ( chodziłam tu do szkoły, więc daję sobie pełne prawo:)), którą zaraziła mnie moja (od ponad 20 lat!) przyjaciółka Kasia. A, że raczej jestem stała w uczuciach,  jakiś czas temu stwierdziłam w rozmowie z kolegą (pozdrawiam;)), że na Saskiej Kępie mieszkam, mieszkać będę i tu dokonam swojego żywota .
Dodatkowo cieszy fakt, że wraz z zazielenieniem się okolicy,  znacznie poprawił się widok zza mojego okna. I to o dziwo nie przez zastąpienie bieli śniegu zimy o której już zapewne nikt nie pamięta, zielenią drzew, ale głównie za sprawą tego, że zniknął zza wspomnianego okna dźwig, w którym zawsze (!) siedział tzw. pan dźwigowy.  Nie muszę chyba dodawać, że jego "budka" znajdowała się idealnie na wprost moich okien.
Tym bardziej nie ukrywam, że niezmiernie mnie to zniknięcie ucieszyło. Planowałam nawet z tej okazji umyć okna, ale poprzestałam na napisaniu tego posta, co by upamiętnić ten godny zapamiętania fakt.
p.s.To był post z cyklu- mała rzecz a cieszy, albo jak kto woli-"baglady pieprzy kocopoły, bo nie ma o czym pisać". Dziękuję za uwagę :). Saska Kępa rulez!o!





z cyklu "znajdź 4 różnice :))"...




o wyprzedażach i racjonalnym wydawaniu kasy

$
0
0
Letnie przeceny już właściwie dobiegają końca, a ja się dopiero zbieram żeby zaprezentować publice szerszej łupy wyprzedażowe. W końcu jednak mama zlitowała się nade mną i podczas mojej wizyty na Grochowie (na który to mam taaaaak daleko ;)) zrobiła mi blogaskowe fotki :).
Tegoroczne wyprzedaże jeszcze nigdy nie były dla mnie tak udane. Przyznam się Wam w tajemnicy, że jak mi się czasem mocno nudzi (obecnie nie pamiętam co to słowo oznacza) to sobie chodzę po sklepach  z ciuchami (ale nie tylko, bo i zakupy spożywcze mnie relaksują ) i oglądam, przymierzam i zwykle odwieszam na miejsce kolejne sukienki, bluzki itp. A to dlatego, że staram się racjonalnie wydawać pieniądze na ciuchy, i zanim cokolwiek kupie muszę mocno zastanowić się czy dany ciuch jest mi naprawdę niezbędny do życia. Zwykle dochodzę do wniosku, że niekoniecznie, poza tym nałożyłam sobie limity cenowe, poza które nie wychodzę. A przynajmniej się staram. I tak się pięknie w tym sezonie złożyło, ze większość ciuchów, które chciałam mieć , ale nie kupiłam ich ze względu na cenę nie do przyjęcia, została przeceniona ! Sukienka ze zdjęcia poniżej jest własnie jednym z tych ubrań, które ku mej wielkiej radości mogę dziś dumnie zaprezentować ;).


sukienka- h&m 40zl :)



o pieczeniu czyli post kompletnie nie o ciuchach ;)

$
0
0
Moim najświeższym zajęciem, któremu poświęcam się w wolnych chwilach jest pieczenie ciast. Ale nie lękajcie się- nie znajdziecie tu nigdy sweet foteczek z przebiegu produkcji muffinków (muffinek?), babeczek itp. A to głównie dlatego, że tak jak ubolewałam przed chwilka na fb- kompletnie nie umiem piec ww. Masakra jakaś z tymi przeklętymi muffinami- za cholerę nie wychodzą takie jak być powinny!
Dziś po raz trzeci podjęłam próbę ich wykonania, i po raz trzeci próba ta zakończyła się porażką.  Muszę się jednak pochwalić, że ciasto marchewkowe i bananowe wychodzi mi świetnie . I zwykle jeszcze zanim się skończy piec, już mam pełną listę rezerwacji na chociaż kawałek :). Nie ukrywam, że cieszy mnie to niezmiernie, tym bardziej, że do niedawna żyłam w przekonaniu, że owszem gotowanie jest fajne i całkiem mi wychodzi, ale pieczenie to raczej moja pięta achillesowa.  A tu taki psikus nie lada na starość;).




"upalne" przemyślenia

$
0
0
Dzisiejszy dzień upływa mi na odbieraniu telefonów i smsów o podobnej treści :" jak się czujesz w tą pogodę", "nie rozpuściłaś się jeszcze" itp.itd. Przyznam szczerze, że odporność na wysokie temperatury odziedziczyłam po tatusiu i jakoś obecne upały nie robią na mnie większego wrażenia. A poza tym
1 kwietnia obiecałam sobie, że nie będę narzekać na choćby nie wiem jak wysokie temperatury. IO nie narzekam, bo ogólnie to nie w moim stylu ;). A z upałami radze sobie jeżdżąc na rowerze- nic tak nie chłodzi (no może kąpiel w basenie :)) jak poranna wyprawa mostem Siekierkowskim na Mokotów- sprawdziłam polecam ;).







co nas nie zabije...

$
0
0
Ten post,  a dokładniej jego "fotograficzna" część to dowód na to, że jazda na rowerze, którą tak mocno gloryfikuję, ma też ciemne strony:). Są to głównie wiecznie poobijane od pedałów nogi, a czasem nawet poważne zdarcia skóry, które goją się dość długo, i nie bójmy się tego powiedzieć głośno- mało atrakcyjnie wyglądają. Nawet gdy się je smaruje przepięknym gencjanowym fioletem :).  Przynajmniej teraz nikogo już nie powinna dziwić moja miłość do długich sukienek ;).






być szafiarką i przetrwać (upały)

$
0
0
To był bardzo upalny dzień... a ja parę dni wcześniej zakupiłam na hamowej wyprzedaży poniższą koszulkę. Wydawała mi się wprost wymarzona na upały- biała, przewiewna, z dużym wycięciem na plecach.
Och jakże się myliłam! Ale tak to jest jak człowiekowi coś się wydaje, a potem "w praniu" okazuje się, że przypuszczenia mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Pot lał się ze mnie strumieniami, na szczęście nie widać tego na zdjęciach. Jak tylko mój etatowy fotograf (czyt. mama) skończył "pracę" czym prędzej wrócilam do domu przywdziać bardziej przewiewny stój. Ale foteczki są . W końcu  jestem szafiarką i żadne poświęcenia w imię mody mi nie straszne ;).
ps. żeby było jasne-stój poniższy nosiłam z pół dnia- ja nie z tych co to tylko do zdjęcia, a normalnie dresik i adidasy ;).








Viewing all 76 articles
Browse latest View live