Najfajniejsze ciuchy w mojej szafie znalazły się w niej przypadkiem. Właściwie to słowo "przypadek" powinnam ująć w nawias, bo przecież nic nie dzieje się ot tak przypadkiem ;).
Tak też było z dzisiejszą sukienką, która gra rolę główną w tym poście.
A znalazła się w moim posiadaniu całkiem "przypadkowo". Któregoś popołudnia wybrałam się z przyjaciółką i jej mamą (pozdrawiam;)!) na zakupy przedweselne. Naszym celem w żadnym wypadku nie był sklep River Island, ale nauczona doświadczeniem, że w poszukiwaniu konkretnego ciucha lepiej nie omijać żadnego sklepu udałyśmy się i tam. Ja tradycyjnie najpierw kieruję się do regału z butami, w dalszej kolejności z biżuterią, mimo że uzależnienie od posiadania złomu metalowego już dawno mam za sobą Zawsze też daję szanse stojakowi z wielce zachęcającym napisem "SALE-ostatnia szansa". Tam też, w stercie mocno przebranych kolorowych szmatek znalazłam wyjątkowej urody sukienkę, którą dziś mam na sobie. Czym prędzej pobiegłam ją przymierzyć, zachęcona (chociaż zachęcać mnie długo nie trzeba było-zakochałam się w niej z miejsca) słowami sprzedawczyni, o dodatkowym rabacie na już przecenione ubrania. Tak właściwie znalazłam 3 jej egzemplarze. Wszystkie trzy zostały wykupione w jednej chwili przeze mnie, moją przyjaciółkę i jej mamę. Godnym uwagi jest fakt, że każda miała inny rozmiar- idealnie dopasowany do wlaścicielki . To się nazywa przeznaczenie ;).
![_DSC3520]() |
sukienka- River island , buty- ccc, naszyjnik- h&m, pierscionek- Diva |
![_DSC3521]()
![_DSC3530]()
![_DSC3532]()
![_DSC3533]()
![_DSC3536]()
![_DSC3538]()