To się musiało w końcu stać ;)

Gdybym ktoś mi kilka miesięcy temu powiedział, że ponownie będę mieć granatowo-czarne włosy to bym zaprzeczała ile sił w płucach :). Tak szczerze mówiąc to 3 tygodnie temu, zaprzeczałabym równie mocno. Ale z czarnymi włosami jest tak, że jeśli chociaż raz się je miało, to zwykle po wielu kolorystycznych przygodach w końcu się do nich wraca. I ten los spotkał moje włosy.
Właściwie to tego posta powinnam zacząć od słów wyjaśnienia, że nie, moje włosy nie były do tej pory czarne tylko ciemnobrązowe . Ale z doświadczenia wiem, że wyłącznie posiadaczki ciemnobrązowych włosów widzą w nich ten kolor. Cała reszta określa go po prostu jako czarny.
Po prawie dwuletnim oszukiwaniu się, że może jeszcze wrócę do różu na mej głowie uznałam, że trzeba poczynić kroki zdecydowane i ostateczne, i zakupić farbę w odcieniu o wdzięcznej nazwie- granatowa czerń. Głównie aby pozbyć się ostatnich miedziano-czerwonych refleksów przebijających spod niemal każdego ciemnego koloru jakim do tej pory traktowałam swoje włosy.
Prawda jest taka, że jeśli pewnego dnia znowu zapragnę więcej koloru na włosach to nawet granatowa czerń mi w tym nie przeszkodzi ;).